BezpieczneDziecko.eu Partnerem Aktywnych Małych Szkół

Idea Aktywnej Małej Szkoły

O edukacji i wychowaniu napisano niezliczone tomy książek. Na przestrzeni wieków powstało wiele ciekawych i mniej ciekawych koncepcji i pomysłów na Szkołę. W Polsce niestety cały czas wydaje się, że szkoły próbują – ale nie mogą wyrwać się z tzw. „zaklętego kręgu szkoły industrialnej” czyli modelu szkoły przypominającego w pewnym sensie fabrykę. Model ten został przedstawiony przez Kena Robinsona[1], który z dużym poczuciem humoru, ale dość trafnie i w sposób przestępny pokazuje rozwój i meandry systemu edukacji. Małgorzata Kowalczuk postulując zmianę modelu szkoły z industrialnego na organiczny wskazuje, że „szkoła w kształcie, w jakim ją znamy, traktowana jest przez nas za najbardziej oczywiste i naturalne miejsce na świecie. Jakby siedzenie w ławkach i patrzenie na tablicę, dzwonki i 45-minutowe lekcje były niepodważalne niczym dogmaty. A przecież tak nie jest. Jak przekonuje w swym wystąpieniu z serii TED Talks sir Ken Robinson – edukacja odpowiada na potrzeby epoki, która już nie istnieje – XIX-wiecznej ery industrialnej. W efekcie wszyscy mimowolnie zakładamy, że mamy zdobyć taką samą edukację, koniecznie pójść na studia, a pasje i hobby traktować jako dodatki do pracy, której wcale nie musimy lubić. Czulibyśmy się nieswojo wymagając od szkoły, by rozpalała naszą ciekawość świata, wykorzystywała ukryte talenty czy uczyła życia z pasją. A na dodatek nie wymuszała na nas podporządkowania się jej wszystkim regułom.”[2]

Niestety zawsze wprowadzanie zmian nastręcza sporo trudności, zwłaszcza kiedy dotyczy to zmiany o charakterze instytucjonalnym. Już Cyceron powiedział, że „przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka”, tak więc przyzwyczajeni do tradycyjnego obrazu szkoły, z ławkami i tablicą, z podziałem na klasy, z nauczycielem „ekspertem” (który np. chcąc uczyć dziecko dodawania i mnożenia musi być magistrem matematyki) trudno nam będzie zaakceptować każdy inny porządek. Zatem wprowadzanie konstruktywnych zmian w Szkole niestety może przypominać walkę z wiatrakami. Prof. Nalaskowski w następujący sposób komentuje kondycję polskiej oświaty: „Rzecz w tym, że nie można liczyć na system edukacji, bo on co chwilę robi krok w tył i wręcz oddaje pole wychowawcze instytucjom i urządzeniom opresyjnym – policji, ochronie, kamerom. Szkoła przestaje wychowywać, a zaczyna trenować. Wyniki testów stały się fetyszem, który rozgrzesza wszystko. Nawet jeśli w szkole jest przestępczość i agresja, ale procent pozytywnie zaliczonych testów odpowiednio wysoki, to szkoła jest też odpowiednio wysoko oceniona.” Wydaje się, że w tym stwierdzeniu jest dużo prawdy. Wraz z końcem XX wieku, głównie dzięki powstawaniu różnorodnych portali internetowych i forów o tematyce edukacyjnej, nie tylko pedagodzy akademiccy, ale również tzw. zwykli nauczyciele – praktycy coraz powszechniej zaczęli zwracać uwagę na brak adekwatności szkoły i systemu kształcenia do zmieniających się czasów. Śledząc wpisy na tych portalach można dojść do wniosku, że niemal wszyscy, jednym wspólnym głosem, zwracają uwagę na konieczność dostosowania kształcenia do indywidualnych potrzeb i możliwości dziecka, ale już mało kto wskazuje na możliwe rozwiązania organizacyjne, a nawet jeśli dochodzi się do konkretnych propozycji to zawsze na końcu pojawia się problem finansów i swoistej bezradności – jak to zrobić? Czy jest to problem tylko pieniędzy? Czy faktycznie Szkoła w takiej formule jaką znamy z autopsji jest w stanie mając do dyspozycji nawet przysłowiową „górę pieniędzy” wprowadzić tzw. edukację zindywidualizowaną?

Naszym (moim) zdaniem niestety bez zmiany modelu szkoły, czyli m.in.: naruszenia struktury jednostki lekcyjnej, sposobu funkcjonowania szkoły, formuły zatrudnienia nauczycieli oraz programu nauczania – po prostu nie sposób wprowadzić tej szczytnej idei w życie.

Witold Kołodziejczyk, jeden z założycieli Colegium Futurum twierdzi, że „próbujemy zmieniać system oświaty, ale to tylko drobne korekty, bardziej lifting. Takie działania nie uzdrowią polskiej szkoły. To już nie wystarczy. To nie przeładowany program nauczania, ale brak właściwego środowiska, w którym uczy się obecnie uczeń, świadczy o anachroniczności szkoły[3]. Z badan dr. Johna Mediny wynika, że planując zmiany w edukacji powinniśmy pamiętać przede wszystkim o zmianie modelu kształcenia i metod pracy ucznia. Gdybyśmy chcieli stworzyć środowisko do nauki i pracy, gdzie mózg pracuje efektywnie – twierdzi dr J. Medina – wtedy musielibyśmy zburzyć nasze tradycyjne szkoły i firmy i zbudować je od nowa

Źródło: Aktywna Mała Szkoła

No votes yet.
Please wait...